Nie chcą takiego rozkładu i piszą do Marszałka

Pasażerowie naszych pociągów zwrócili się do Marszałka z petycją podpisaną przez 240 osób, w której proszą o zachowane obecnego rozkładu jazdy. Niestety wszystko wskazuje na to, że przez kolejne lata będziemy mieli do czynienia z kolejnymi pogorszeniami oferty przewozowej.

Nowy rozkład jazdy pociągów mający wejść w życie od grudnia nie podoba się podróżnym. Pociągi będą jeździły wolniej, znikną tak lubiane kilkuminutowe skomunikowania na stacjach węzłowych i pogorszą się godziny odjazdu.

- zwracamy się z prośbą o pozostawienie aktualnego, w większości bardzo dobrego rozkładu jazdy - piszą w petycji do Marszałka pasażerowie korzystający z pociągów między Nysą, a Kędzierzynem. - nowy rozkład uniemożliwi powrót pasażerów z nocnej zmiany, wprowadzi bezsensowne oczekiwanie na skomunikowania, na stacjach węzłowych.

::rysunek:pasazerowieniechcarozkladu.jpg@Szkoda, że nasze nowoczesne szynobusy będą jeździły coraz wolniej::

Pod petycją, która rozpowszechniana była w pociągach podpisało się już 245 osób. Wystarczy zapytać kilkoro z nich, by przekonać się, dlaczego proponowane zmiany są niekorzystne:

- na nocną zmianę zamiast o siedemnastej będę musiał jechać kilka godzin wcześniej - słyszymy. - nie wiem, o której wrócę do domu. - kończę o godzinie szóstej rano, a pociąg ma odjeżdżać teraz trzydzieści minut szybciej, czeka mnie trzygodzinne przymusowe zwiedzanie dworca, następny pociąg mam o godzinie dziewiątej.

W dobrej sytuacji jest młodzież dojeżdżająca do szkół w Koźlu. Dwa najważniejsze dla nich pociągi praktycznie nie zmienią czasów odjazdów, ale już młodzież dojeżdżająca do Prudnika od strony Głogówka i Racławic zastanawia się nad przesiadką do PKS-ów. Obecnie ich pociąg ma postój w Prudniku o godzinie siódmej. Nowe zmiany zakładają przyjazd składu trzydzieści minut wcześniej, półtorej godziny przed rozpoczęciem lekcji.

- zmiana godzin przyjazdów i odjazdów w nowym rozkładzie jazdy na linii Kędzierzyn Koźle-Nysa jest wynikiem wydłużenia czasu jazdy o 12 minut - tłumaczy się przedstawiciel przewoźnika, Opolskiego Zakładu Przewozów Regionalnych w odpowiedzi na pismo inicjatora akcji zbierania podpisów.

Organizatorem przewozów jest opolski Urząd Marszałkowski i trudno się dziwić, że to do Marszałka kierowane są wszelkie uwagi. Przewozy Regionalne jeżdżą tak jak każe urząd. Z kolei za stan torowiska odpowiadają spółki będące w grupie PKP, lokalne zakłady linii kolejowych. Ustalają one dopuszczalne prędkości dla pociągów i czasy jazdy. W całym tym zamieszaniu pasażer traci już głowę, ponieważ okazuje się, że jeden podmiot jest uzależniony od drugiego i wydaje się, że nie ma pomysłu na poprawę tej sytuacji.

Na niedawnej konferencji poświęconej infrastrukturze torowej w naszym kraju mówiono, że wiele linii kolejowych jest zwyczajnie zbędnych obecnemu zarządcy. Można byłoby je przekazać samorządom, ale to operacja często tak kosztowna jak demontaż torów. W Niemczech na utrzymanie torowiska, a szczególności przejazdów kolejowych pieniądze wspólnie zarządca dróg, zarządca infrastruktury kolejowej, a także samorząd lokalny. W Polsce kolej musi robić wszystko sama i od czasu podziału na spółki cierpi na milionowy brak dofinansowania.

Przewozy Regionalne mogą jeździć tylko według rozkładu sfinansowanego przez organizatora przewozów. Urząd Marszałkowski chciałby jeździć szybko i często, ale nie może, ponieważ tory wymagają remontu. Zarządca torowiska chciałby remontować tory, ale nie ma pieniędzy. Z tym wszystkim musimy się zgodzić jednak w całym tym zamieszaniu zatraca się najważniejsze - pasażer. Jego nie obchodzą problemy na kolei, on chciałby z niej korzystać na europejskim poziomie, a na taki niestety poczekamy. Tylko jak długo zawsze w ostatnim kwartale roku będziemy pisali o tym, że na naszej kolei będzie gorzej?

Rozmowa z Robertem Wyszyńskim, koordynatorem Obywatelskiego Komitetu Obrony Kolei na Opolszczyźnie

S.S: Czy może Pan krótko opisać problem niedofinansowania kolei? Dlaczego tak trudno o inwestycje remontowe na liniach nie magistralnych?

Robert Wyszyński: Infrastruktura kolejowa (głównie tory, nawierzchnia, podtorze, kolejowe obiekty inżynierskie) musi być finansowana na wzór GDDKiA (Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad), gdzie zawierane są kontrakty i wynikające z tego kontraktowe (finansowe) zobowiązania państwa wobec podmiotu budującego lub remontującego drogi. Wtedy nie nazywa się to błędnie "dotacją" do sieci dróg, tylko finansowaniem potrzebnej państwu i obywatelom infrastruktury drogowej. Na razie dofinansowanie z budżetu państwa, upraszczając, nazywa się "dotacją" do kolei, a przecież wszyscy wiemy, że kolej "zeżre" małoproduktywnie każdą dotację - taka jest świadomość u przeciętnego polityka różnej rangi. I w społeczeństwie też.

Wniosek: nie marnujmy zbyt dużej dotacji na kolej, prawda? Jaki jest efekt takiej błędnej i wypaczonej "świadomości"? Na utrzymanie lub remont kilometra linii kolejowej statystycznie wydawaliśmy jak dotąd od 10 do 30 razy mniej niż kraje europejskie, w tym Czechy - co stawia nas w buszu, a nie w cywilizacji. W związku z dyrektywami Unii rząd wykombinował, że poprzez wykorzystanie tzw. Funduszu Kolejowego (część akcyzy z paliwa) przeznaczonego pierwotnie na remonty linii, skarb państwa wykupi akcje PKP PLK (spółka zarządzająca infrastrukturą kolejową - przyp. redakcji) i w ten sposób PLK stanie się niezależne od PKP (wystąpi z grupy po uregulowaniu spraw własności gruntu, bo część torów leży na gruntach... tzw. spółki ?matki? PKP SA), aby uzyskać status podobny do GDDKiA - to duży skrót, ale zawiera samą ideę. Ten proces ma trwać ok. 5 lat. Tylko, że w takim przypadku duża część celowego Funduszu Kolejowego pójdzie na cel w ogóle nie związany z remontem infrastruktury kolejowej - m.in. właśnie takich linii jak Podsudecka (której nie obejmie finansowanie unijne, bo to nie jest korytarz międzynarodowy, ani linia magistralna, tylko linia pierwszorzędna).

S.S: Jak długo według Pana potrwa jeszcze stałe zmniejszanie prędkości i pogarszanie stanu torowiska, a co za tym idzie pogarszanie oferty przewozowej?

R. W.: To zależy gdzie, a także od polityki regionalnej. Są miejsca, gdzie stan torów na liniach regionalnych się nawet polepsza. Województwa które weszły - mimo ryzyka i wielu obaw - w programy RPO (Regionalne Programy Operacyjne finansowane przez UE; dział: rewitalizacje linii kolejowych), już dziś, już teraz remontują wraz z PLK swoje wybrane linie regionalne i lokalne. Dolnośląskie, Lubuskie, Wielkopolskie, Pomorskie, Zachodniopomorskie. Opolskie czy Śląskie nie weszło w remont linii w ramach tego programu - długo trzeba by wyjaśniać dlaczego. Opolskie w ramach RPO jako pierwsze w Polsce (z tego programu) kupiło jedynie 5 nowych dwuczłonowych szynobusów serii SA 134, bardzo chwalonych przez pasażerów, jednak to nie wystarczy do poprawy stanu torów, bo nawet TGV nie pojedzie szybciej niż 50 km/h na kiepskim torze. Obawy były duże, bo na początku regionalne oddziały PLK przedstawiały kosztorysy jak z Księżyca (np. remont Opole - Nysa do 100 km/h z LCS-em jako 300 mln zł!!!). Nie dziwne, że władze wystraszyły się takich ekstrawagancji i do programu żadnej linii nie wpisały. A potem już do tego nie wracano, bo program był zamknięty.

Dla Podsudeckiej widzę tylko jedną realną szansę: wpisanie do programu RPO (następna perspektywa finansowa czyli 2014 - 2020) wybranych najgorszych odcinków i zrobienie JEDNEGO toru, po którym będą puszczane wszystkie pociągi pasażerskie. Wyremontowanie obu torów na całej długości wydaje się niemożliwe kosztowo i jeśli ktoś mówi, że można to zrobić w ciągu 5 lat - jest fantastą - ja wolę trochę trzymać się ziemi. Oczywiście linie można łatać, czyli "utrzymywać", ale efekty będą takie jak teraz, czyli wydłużenia rozkładu jazdy rocznie o 10-12 minut w jedną stronę (ok 20-25 minut w obie!), a w efekcie utrata skomunikowań na węzłach w Kędzierzynie Koźlu i Nysie, bo szynobus nie przeleci przez tory. Pamiętajmy, że do programu RPO należy wpisać fragmenty większości potrzebujących rewitalizacji linii (w tym elektrycznych), a nie tylko Podsudeckiej, oczywiście pomijając obie nitki magistrali E 30/CE 30, bo te są objęte cyklicznym programem modernizacji unijnej z programu ogólnopolskiego POIiŚ 2007 - 2013 oraz 2014 - 2020.

S.S. Podsumowując, jaką widzi Pan przyszłość naszej linii kolejowej, co powinni robić lokalni włodarze byśmy nie zostali zepchnięci do rangi kolejowego trzeciego świata?

R. W.: Trzeba monitować zarówno Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego jak PKP PLK co do wpisania wybranych fragmentów tej linii (przynajmniej jednego toru - bo dwa razy mniejszy koszt, a dwa razy większa odległość zrobionego toru). Z tego co wiem do Euro 2012 bezwzględny priorytet mają linie związane z imprezą - być może także będzie to dotyczyć odcinka Opole - Lubliniec - Częstochowa, a więc dla takich jak Podsudecka żaden "ochłap" nie spadnie, nie ma szans (pomijam jakieś naprawy na kilku kilometrach - to jest teoretycznie możliwe). Trzeba pamiętać, że Podsudecka służyła jako objazd ciężkich pociągów towarowych podczas 10 letniej modernizacji linii magistralnej E 30 Opole - Wrocław - Legnica - zresztą nadal służy, bo przewóz towarów tą linią jest dużo tańszy niż zmodernizowaną E 30. Nie tylko w świecie ludzi działa czasem zasada: "Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść", niestety. Z tego co wiem, u władz urzędowych rośnie jednak świadomość wejścia w program RPO w zakresie remontu wybranych odcinków linii kolejowych. Ponieważ w innych województwach - co bardzo ważne - wszedł on już w fazę wykonawczą (tzn. roboty rozpoczęły się na gruncie po kilkuletniej fazie przygotowawczej, konsultacyjnej, negocjacyjnej i projektowej), wszystko rokuje, że program realnie wypali. Co jest bardzo ważne dla argumentacji dla naszych władz.

Podaj dalej:

Liczba komentarzy: 0

Na tej stacji komentarzy jeszcze brak – możesz być pierwszy, który zatrzyma się tu i zostawi swoją opinię.

Dyskusja na właściwym torze – jak za dawnych czasów.

Masz swoje zdanie? Chcesz podzielić się spostrzeżeniem, dodać ciekawostkę lub dorzucić cegiełkę do wspólnej historii podsudeckich szlaków? Zapraszamy do dyskusji – merytorycznej, kulturalnej i z szacunkiem wobec innych podróżnych tej kolejowej trasy. Aby zabrać głos i zostawić swój komentarz, musisz posiadać konto w naszym serwisie. Dzięki temu utrzymujemy porządek na peronie dyskusji i unikamy wykolejeń rozmowy.


Teksty na podobny temat

TLK Sudety i TLK Szczeliniec objazdem przez Opole

W związku z pracami jakie zostaną przeprowadzone na odcinku linii kolejowej 137 pomiędzy Głogówkiem, a Kędzierzynem-Koźlem nastąpią istotne zmiany w rozkładzie jazdy pociągów PKP Intercity.

Regio

Dodatkowy Intercity, ale bez bezpośredniego do Wrocławia

Zbliża się druga sobota grudnia, a z nią wprowadzenie nowego, tzw. rocznego rozkładu jazdy. Zobaczmy w pierwszej kolejności co czeka pasażerów Opolszczyzny jeżeli chodzi o linię numer 137. W skrócie: regionalnie gorzej, dalekobieżnie lepiej.

Jedlina Zdrój

Po trzydziestu latach wracają tam pociągi pasażerskie

W najbliższą sobotę 24 czerwca wracają pociągi pasażerskie na rewitalizowaną linię 266, na odcinek od Świdnicy do stacji Jedlina Zdrój (dalej Głuszyca) pomiędzy pasmem Gór Wałbrzyskich, a Gór Sowich.

Powódź

Wróble ćwierkają, że za Kormorana coś się potem wykluje

Już za kilka tygodni pociąg TLK Kormoran zniknie z naszej linii kolejowej, ale za rok, może mieć następcę.

Bielawa

Jaki będzie nowy rozkład na podsudeckiej? Część II - Dolny Śląsk

Już za kilka dni wchodzi w życie nowy rozkład jazdy pociągów (12 grudnia 2021 r.), który będzie obowiązywał przez cały 2022 r. (do drugiej soboty grudnia). Niedawno opisaliśmy zmiany na opolskim odcinku linii, teraz czas na II część, czyli piszemy o tym, co nas czeka na dolnośląskim żelaznym szlaku z Kamieńca Ząbkowickiego do Legnicy.

TLK Sudety

Jaki będzie nowy rozkład na podsudeckiej? Część I - Opolszczyzna

Za miesiąc w życie wejdzie nowy, tzw. roczny rozkład jazdy. Przynosi on najwięcej zmian i kształtuje to, jak będą wyglądały połączenia w regionie przez kolejne 12 miesięcy. Czy nowa edycja rozkładu jazdy otworzy okno dla mieszkańców południa Opolszczyzny i Przedgórza Sudeckiego?