Choć linia kolejowa nr 137, znana szerzej jako Kolej Podsudecka, formalnie wciąż figuruje jako linia magistralna, jej obecny stan techniczny oraz marginalne znaczenie w krajowej siatce połączeń sprawiają, że coraz częściej mówi się o niej po prostu jako o "Kolei Podsudeckiej", porzucając dumne określenie "magistrala".
Tylko na krótkim, kilkudziesięciokilometrowym odcinku Katowice – Kędzierzyn-Koźle linia zachowała cechy nowoczesnego szlaku komunikacyjnego. Cała pozostała część – blisko 200 kilometrów od Kędzierzyna-Koźla przez Nysę, Kamieniec Ząbkowicki, Dzierżoniów, aż do Legnicy – wymaga pilnej i kompleksowej modernizacji oraz również elektryfikacji.
Na wielu odcinkach linia nie była gruntownie modernizowana od... ponad pół wieku. Fragment między Kędzierzynem-Koźlem a Kamieńcem Ząbkowickim po raz ostatni przeszedł poważny remont w 1974 roku. Od tamtej pory wykonano jedynie doraźne naprawy, a stan infrastruktury stale się pogarsza. Cały ten odcinek nadal nie jest zelektryfikowany, co w XXI wieku jest poważnym ograniczeniem, zarówno dla ruchu pasażerskiego, jak i towarowego.
Symbolem zaniedbania pozostaje tor nr 1 pomiędzy Twardawą a Kędzierzynem-Koźlem Zachodnim. Został on uszkodzony podczas katastrofalnej powodzi w lipcu 1997 roku i... do dziś nie został odbudowany. Minęło ponad 25 lat, a pociągi nadal kursują po jednym torze, co znacząco ogranicza przepustowość linii i wpływa na punktualność. Utrudnia też ruch towarowy.
Jeszcze bardziej dramatycznie sytuacja wygląda na dolnośląskim odcinku linii – zwłaszcza pomiędzy Kamieńcem Ząbkowickim a Legnicą. W wielu miejscach infrastruktura pamięta jeszcze czasy II wojny światowej. Po jej zakończeniu sowieckie wojska okupacyjne zdemontowały jeden z torów i wywiozły go na wschód. W wielu miejscach toru tego nigdy nie odbudowano. W efekcie Kolej Podsudecka na Dolnym Śląsku to często linia jednotorowa, z ograniczoną przepustowością i prędkościami nieprzystającymi do współczesnych standardów.
Przejmującym świadectwem powojennej prowizorki jest odcinek w rejonie Dzierżoniowa. Wjeżdżając do miasta od strony Piławy Górnej szosą i wiaduktem, łatwo zauważyć charakterystyczne "zygzaki" torowiska – ślady odbudowy raz po jednej stronie, raz po drugiej. Ten chaotyczny sposób napraw po wojnie pozostał trwałym symbolem braku kompleksowego podejścia do modernizacji tej linii przez całe dziesięciolecia.
Dopiero niedawno rozpoczęły się odcinkowe remonty w rejonie Legnicy.
Od kilku lat istnieje tzw. Studium Wykonalności dla modernizacji całego odcinka Kędzierzyn-Koźle – Legnica. Dokument ten jasno wskazuje na konieczność gruntownej modernizacji całej linii, elektryfikację oraz podniesienie prędkości pociągów pasażerskich do 160 km/h. Przewidziano również modernizację przystanków, poprawę dostępności i budowę nowej infrastruktury technicznej.
Problem w tym, że studium pozostaje jedynie na papierze. Realizacja inwestycji jest nieustannie odkładana. PKP Polskie Linie Kolejowe konsekwentnie odpowiadają, że „przetargi zostaną ogłoszone po zapewnieniu zewnętrznego finansowania”. Mija kolejny rok, a remont nadal pozostaje w sferze planów i zapowiedzi. Ciągle przesuwa się daty terminów realizacji, obecnie mówi się o roku ... 2030.

Kolej Podsudecka niegdyś stanowiła ważne połączenie równoleżnikowe południa Polski – alternatywę dla linii magistralnych biegnących z północy na południe. Dziś jest linią zapomnianą i niedoinwestowaną, mimo ogromnego potencjału dla transportu lokalnego, regionalnego i towarowego. Mieszkańcy miast i miasteczek położonych przy trasie – od Prudnika po Jawor – zasługują na nowoczesne, szybkie i niezawodne połączenia kolejowe.
Jeśli nie zostaną podjęte zdecydowane kroki, Kolej Podsudecka pozostanie „magistralą” tylko z nazwy – reliktem przeszłości, który coraz bardziej oddala się od współczesnych standardów transportu publicznego.