Pociąg TLK KORMORAN stał się jednym z najbardziej wymownych dowodów na to, że na polskiej kolei mogą dziać się naprawdę dobre rzeczy.
Wystarczy zapewnić pasażerom atrakcyjną, wygodną i stabilną ofertę, aby zapełnili składy do ostatniego miejsca - i to w takim stopniu, że przewoźnik musiał dołączać dodatkowe wagony. To jedna z tych historii, które pokazują, że nawet na pozornie zapomnianych liniach możliwy jest sukces.
Wraz z wejściem w życie rozkładu jazdy na sezon 2021/2022 PKP Intercity ogłosiło długo wyczekiwaną informację: na Magistralę Podsudecką (linia 137) wrócą połączenia międzywojewódzkie dalekobieżne. Pierwszym był klasyczny już pociąg TLK SUDETY z Krakowa do Jeleniej Góry. Drugim miał zostać zupełnie nowy skład - TLK KORMORAN, kursujący z Polanicy-Zdroju przez Nysę, Prudnik, Katowice i Warszawę aż do Olsztyna. Połączenie ruszyło w styczniu 2022 roku, tuż po Nowym Roku.
Realizacja tego połączenia pokazała, że kolej potrafi działać jak precyzyjny mechanizm zegarka. Konstrukcja obiegu wagonów była naprawdę pomysłowa. Skład od Katowic na południe prowadziła lokomotywa spalinowa z dolnośląskiego zakładu PKP Intercity, a dwa wagony wieczorem dojeżdżały aż do Polanicy-Zdroju. Tam niemal natychmiast były wpinane do nocnego pociągu TLK ROZEWIE, który ruszał na północ kraju.
Rano, gdy Rozewie wracało, te same wagony wyruszały jako TLK KORMORAN z powrotem do Katowic, gdzie dołączano jeszcze cztery kolejne. Początkowo rozważano nawet dołączanie wagonów z kierunku Czech lub Słowacji. Z powodu długiego obiegu i wymogów szybkiego przepinania skład nie mógł być wydłużony do Kudowy-Zdroju, ale mimo to układ działał bez zarzutu. To była logistyka na wysokim poziomie.
TLK KORMORAN był pierwszym od wielu lat poważnym połączeniem dalekobieżnym na linii 137, umożliwiającym bezpośredni dojazd do stolicy kraju. W latach 70. Nysa miała co prawda krótkotrwale połączenie z Olsztynem, ale był to skład wakacyjny realizowany w ramach Funduszu Wczasów Pracowniczych - dziś już historyczna ciekawostka (o takich pociągach w naszym regionie można poczytać w mojej książce).
KORMORAN szybko i uczciwie zapracował na swoją renomę. Przez dwa lata kursował z niezwykłą regularnością - odwołania zdarzały się sporadycznie, a w razie potrzeby zapewniano autobusową komunikację zastępczą. Atrakcyjna trasa, pewność przejazdu oraz dobre godziny kursowania sprawiły, że pasażerowie zaufali temu pociągowi.
Z moich obserwacji, później potwierdzonych także przez przewoźnika, wynikało jasno: mieszkańcy regionu najczęściej podróżowali nim na Górny Śląsk. To tylko potwierdziło znaczenie tego kierunku i pokazało, jak ważne jest dobre skomunikowanie naszego odcinka z Katowicami i Gliwicami. Sporo osób docierało również do Warszawy. Pociąg był tam po południu - może nie w idealnej porze dla każdego, ale wciąż oferował wygodną, bezpośrednią alternatywę.
Szczególne słowa uznania należą się mieszkańcom Prudnika (oraz turystom), którzy niezwykle chętnie korzystali z tego połączenia. Zdarzało mi się specjalnie zaglądać na stację o godzinie odjazdu pociągu i zawsze byłem pod wrażeniem liczby pasażerów czekających na peronie. W rozmowach powtarzali jedno: dla osób jadących do Katowic i Gliwic KORMORAN miał po prostu idealną godzinę odjazdu, pozwalając na wygodne przesiadki na pociągi w niemal każdy zakątek Polski.

Prudnik to również symboliczne zakończenie Głównego Szlaku Sudeckiego. Setki turystów, którzy rozpoczynają swoją dwutygodniową wędrówkę w Świeradowie-Zdroju, kończą ją właśnie tutaj. Ostatniego dnia schodzą z Biskupiej Kopy, odbierają dyplom zdobycia szlaku i ruszają na stację kolejową - a tam czeka na nich KORMORAN. Jego godzinowy rozkład był pod ich potrzeby wręcz skrojony. Spotkałem takich wędrowców wielokrotnie i dla wielu z nich był to naturalny element zakończenia wyprawy.
TLK Kormoran był również zbawiennym połączeniem dla mieszkańców Głogówka. Pociąg z Katowic przyjeżdżał tam około godziny 16, dzięki czemu idealnie wpisywał się w popołudniowy rytm powrotów ze szkół i pracy. Wielokrotnie widziałem, jak na peronie w Głogówku wysiadało z niego nawet około 50 osób - uczniów i pracowników, dla których połączenia regionalne były po prostu niedopasowane czasowo. Kormoran realnie ułatwiał im codzienne życie i wypełniał lukę, której lokalne pociągi nie potrafiły zapełnić.

Latem i jesienią 2023 roku pociąg cieszył się tak dużą popularnością, że PKP Intercity dołączało do niego dodatkowe wagony. Na naszej - rzekomo zapomnianej - trasie działo się to, o czym od lat mówili mieszkańcy i pasjonaci kolei: pasażerowie chcą jeździć pociągami, trzeba im tylko te połączenia zaoferować.

Niestety, w grudniu 2022 roku, mimo rosnącego zainteresowania, połączenie zostało zlikwidowane. Decyzja zapadła prawdopodobnie znacznie wcześniej, bo realizowano ją bez względu na wyraźne wskaźniki sukcesu. Dla pasażerów był to bolesny sygnał, że rozkład jazdy - zamiast być przewidywalny i stabilny - może zmieniać się z roku na rok, niezależnie od ich potrzeb.

TLK KORMORAN był pociągiem wprowadzonym centralnie, a więc - w przeciwieństwie do wielu wcześniejszych inicjatyw - niezależnym od decyzji i polityki regionalnej. Wspomniane przeze mnie wcześniej "OPOLE", czyli decydenci, organizatorzy przewozów i kolejarze oraz politycy, nie mieli tutaj żadnego udziału, co niewątpliwie wyszło pasażerom na korzyść. Aby jednak w pełni zrozumieć, dlaczego warto to podkreślać, trzeba przypomnieć wydarzenia sprzed lat, kiedy to OPOLE pokazało, jak można zablokować obiecujące połączenie.
W grudniu 2013 roku do ogólnopolskiego rozkładu jazdy wpisano ambitne połączenie INTERREGIO Chemik relacji Warszawa Wschodnia - Kędzierzyn-Koźle / Kudowa-Zdrój. Skład do Kudowy miał kursować przez Prudnik i Nysę jako REGIOEXPRESS, i to w tzw. przedłużonym sezonie wakacyjnym, czyli od kwietnia do końca września 2014 roku.
Trasa była przygotowana, rozkład dopięty, a pociąg miał wyruszyć już 9 kwietnia 2014. W internecie sprzedano bilety, pasażerowie szykowali się na pierwszą podróż. I wtedy wydarzyło się coś absolutnie kuriozalnego.
W tajemniczych okolicznościach Opole wycofało zgodę na kursowanie pociągu do Kudowy-Zdroju. Decyzja zapadła na ostatnią chwilę - tak późno, że bilety były już sprzedane, a informacja o połączeniu figurowała w oficjalnych materiałach.
Przewozy Regionalne, które znalazły się w trudnej sytuacji, musiały ratować się autobusem zastępczym. I co najciekawsze: autobus był pełen pasażerów, co jasno pokazało, że zapotrzebowanie na takie połączenie faktycznie istniało.
Kilka tygodni później na forum internetowym mieszkańców Kędzierzyna-Koźla pojawiła się informacja, która tylko pogłębiła konsternację. Według wypowiedzi na tym forum spółka miała poinformować PKP PLK, że rezygnuje z przedłużenia trasy do Kudowy..., ponieważ opolski oddział nie dysponuje lokomotywą z ogrzewaniem wagonów - jakoby niezbędną w... sezonie letnim.
To tłumaczenie do dziś brzmi absurdalnie i stanowi kolejny dowód na to, że ówczesne OPOLE nie brało pod uwagę potrzeb pasażerów południowej części regionu (nadal nie bierze pod uwagę tych potrzeb).
Ta sytuacja z 2013-2014 roku pokazuje, jak brak koordynacji i niechęć do utrzymywania połączeń południa regionu potrafiły blokować rozwój oferty kolejowej. Na tym tle pojawienie się centralnie zarządzanego TLK KORMORAN było prawdziwym powiewem świeżości - po raz pierwszy od dawna nie trzeba było obawiać się, że lokalne decyzje "zetną" pociąg, zanim jeszcze ruszy.

Pasażerowie południa Opolszczyzny nigdy nie odwrócili się od kolei - to kolej przez lata odwracała się od nich. Wystarczyło uruchomić jeden sensownie zaplanowany pociąg międzywojewódzki, aby natychmiast pokazać, że potencjał i potrzeby przewozowe w tym regionie wciąż są ogromne.
Naturalnymi kierunkami podróży dla mieszkańców południa województwa są Górny Śląsk oraz Małopolska, Kotlina Kłodzka i region jeleniogórski - a nie Opole, które od lat nie jest dla nich głównym punktem odniesienia komunikacyjnego. Tym bardziej widać, jak bardzo brakuje oferty skrojonej pod realne potrzeby pasażerów.
Niniejszy artykuł potwierdza wieloletnią marginalizację południowej części województwa przez władze w Opolu (wojewódzkie, regionalne, kolejowe itd.). Pociąg Kormoran był inicjatywą centralną, której Opole nie mogło zablokować - i to właśnie dlatego połączenie mogło się odbyć. Natomiast w momencie, gdy pojawiła się możliwość zorganizowania własnego pociągu wojewódzkiego, zdecydowano się go celowo odwołać, mimo że bilety były już sprzedane, a zainteresowanie pasażerów przewyższyło oczekiwania.
Ta sytuacja pokazuje jasno: południe Opolszczyzny nie potrzebuje eksperymentów, lecz konsekwentnej i uczciwej polityki transportowej, opartej na realnych potrzebach mieszkańców, a nie na administracyjnych schematach.
Masz swoje zdanie? Chcesz podzielić się spostrzeżeniem, dodać ciekawostkę lub dorzucić cegiełkę do wspólnej historii podsudeckich szlaków? Zapraszamy do dyskusji – merytorycznej, kulturalnej i z szacunkiem wobec innych podróżnych tej kolejowej trasy. Aby zabrać głos i zostawić swój komentarz, musisz posiadać konto w naszym serwisie. Dzięki temu utrzymujemy porządek na peronie dyskusji i unikamy wykolejeń rozmowy.
Nieubłaganie zbliża się koniec 2025 roku, co wiąże się z roczną zmianą rozkładu jazdy pociągów. Zmianą, która obejmuje kraje europejskie i następuje zawsze w noc z drugiej soboty grudnia na drugą niedzielę grudnia.
Wczoraj popołudniu w drogę z Krakowa ruszył pociąg TLK Sudety na nowym taborze. Od teraz kursy na tym pociągu będą obsługiwane przez składy serii SN85.
Od października pociągi Intercity w relacji Kraków-Jelenia Góra i Jelenia Góra-Kraków, które kursują przez linię 137, będą prowadzone jednostkami SD85.
W związku z pracami jakie zostaną przeprowadzone na odcinku linii kolejowej 137 pomiędzy Głogówkiem, a Kędzierzynem-Koźlem nastąpią istotne zmiany w rozkładzie jazdy pociągów PKP Intercity.
Dobra zmiana od nowego rozkładu. Wraca drugi dalekobieżny pociąg na naszej linii kolejowej.
Wstępnie potwierdzają się informacje, które mówią, że już od grudnia na naszej linii kolejowej pojawi się drugie bezpośrednie połączenie Krakowa z Jelenią Górą.