Podsudecka nie jest priorytetem? O tym artykule i tym co robi "góra" nie można milczeć

Podsudecka

Ten tekst nie był planowany. Miał poczekać. Ale po sobotniej publikacji w NTO z 22 listopada pt. "Podsudecka Magistrala Kolejowa nie jest priorytetem. Elektryfikacja linii ma kosztować pół miliarda" – trudno siedzieć cicho.

To, co zobaczyłem, jest kolejnym przykładem tego, jak jednym tytułem i kilkoma potknięciami można pogrążyć ważny dla regionu temat, zniechęcić mieszkańców i podważyć ich poczucie, że w ogóle zasługują na normalną kolej.

Tytuł – mały klikbait, wielkie szkody

Źródło

Zacznijmy od nagłówka.

Moim zdaniem umieszczenie w nim słów "nie jest priorytetem" i "pół miliarda" obok siebie jest klasycznym przykładem klikbajtu. Budzi to emocje, ale te nie są dobre:

- sugeruje, że nasza linia jest gdzieś na końcu kolejki,
- że koszty są "szokująco duże",
- że modernizacja Podsudeckiej to luksus, na który "nas nie stać".

Tymczasem prawda jest zupełnie inna: remont linii kolejowych kosztuje w całej Polsce podobnie, a kwoty te wynikają z realiów współczesnej infrastruktury. Ale w odbiorze społecznym pozostanie coś innego: "u nas jest za drogo", "znowu jesteśmy problemem", "zostawmy to, szkoda pieniędzy".

Dla naszego regionu to ogromny błąd. Bo tu ludzie są wyjątkowo wrażliwi na narrację o "kosztach".

Lead z błędem, który uderza w cały region

W pierwszych zdaniach artykułu pojawia się stwierdzenie:
"Polskie Linie Kolejowe chcą w najbliższych latach zelektryfikować ponad tysiąc linii kolejowych."

I tu pojawia się fundamentalny problem: w Polsce w ogóle nie ma tysiąca linii kolejowych.

Niby drobiazg, ale konsekwencja jest poważna: jeżeli autor pisze o tysiącu linii, a "naszej nie ma wśród nich", to przekaz dla lokalnych mieszkańców brzmi: "Wasza linia jest gorsza nie od kilku, nie od kilkudziesięciu… ale od tysiąca innych".

Absurd, który przekłada się na realne emocje.

Stan sprawy: apel, lista rezerwowa i… wypadnięcie z niej

Rada Miejska w Prudniku już po raz drugi apelowała do rządu i ministerstwa o modernizację linii 137. Otrzymała odpowiedź: "zadanie jest na liście rezerwowej".

Co to oznacza w praktyce?

- że projekt nie jest przewidziany do realizacji,
- że może się wydarzyć tylko wtedy, gdy pozostaną wolne środki z innych inwestycji,
- czyli – brutalnie mówiąc – szanse są bliskie zera.

Mimo to informowano mieszkańców, że "jest szansa", co samo w sobie było pewnym nadużyciem.

Tymczasem teraz – jak wynika z wypowiedzi przedstawicieli samorządu województwa w artykule NTO – Magistrala Podsudecka wypadła nawet z listy rezerwowej.

Co to oznacza? Że projekt, który i tak miał nikłe perspektywy, został przeniesiony do przestrzeni "może kiedyś, ale raczej nigdy". Tylko nikt nie ma odwagi powiedzieć tego wprost.

Dodatkowo: według deklaracji rządowych i PKP PLK do 2030 r. na modernizację i elektryfikację linii kolejowych przewidziano ok. 4 mld zł. I nie ma na tej liście ani kilometra torów na Opolszczyźnie.

A teraz – najważniejsze. To, o czym nikt nie mówi głośno

Chcę się zatrzymać na tym, co dla mnie osobiście jest kluczowe. Na skutkach narracji medialnej i politycznej, które przez lata krążyły wokół tematu modernizacji Głubczyc, Kolej+ i Podsudeckiej.

Dlaczego tak nie lubię tytułów o "wysokich kosztach"? Bo widzę, co robią z ludźmi.

Jestem w Głubczycach 2–3 razy w tygodniu. Rozmawiam z mieszkańcami – zwykłymi ludźmi, którzy tęsknią za koleją. Którzy wiedzą, jak bardzo przydałoby się tu normalne połączenie z regionem, Opolem, Wrocławiem, Raciborzem.

I co mówią?

- "My bardzo chcemy kolei…"
- "…ale boimy się o tym mówić."
- "Wszędzie piszą, że nasze tory są za drogie, że za dużo kosztujemy".
- "Nie chcemy, żeby inni Polacy myśleli, że jesteśmy obciążeniem".

To jest dramatyczny efekt narracji, którą stworzyli politycy i dziennikarze.

Zamiast dumy z projektu, zamiast wiary, że to realna szansa na rozwój – w ludziach zakorzeniono wstyd.

Wstyd, że ich region "za dużo kosztuje".
Wstyd, że "nie zasługują na kolej".
Wstyd, że trzeba o nią prosić.

To błąd, którego nie da się łatwo naprawić. Bo ludzie zapamiętują emocje, nie liczby.

Podsumowanie pierwszej części

Media często nieświadomie szkodzą, używając pozornie niewinnych klikbajtów.

- Artykuł NTO wprowadza błędy i nieprecyzyjne informacje, które pogłębiają marginalizację naszego regionu.
- Magistrala Podsudecka została zepchnięta na boczny tor – nawet poza listę rezerwową.
- A mieszkańcy, zamiast czuć nadzieję, czują wstyd, że ich region "kosztuje".
- To fatalna narracja, która od lat odbiera Opolszczyźnie energię i wiarę w odbudowę połączeń kolejowych.

Kto naprawdę nie chce remontu Podsudeckiej? Kilka brutalnie szczerych słów

Powiem to wprost, bez owijania w bawełnę. Od lat obserwuję to samo i trudno uciec od wniosku, że:

- albo żadnemu znaczącemu politykowi z regionu realnie nie zależy na Magistrali Podsudeckiej,
- albo świadomie wolą kierować środki w inne rejony,
- albo zwyczajnie nie mają pojęcia, jak bardzo ta linia jest dziś potrzebna,
- albo – i to jest najbardziej prawdopodobne – słuchają doradców, którzy mimo dobrych chęci robią nam ogromną krzywdę.

I tu nie chodzi o złą wolę. Czasem wystarczy brak wiedzy albo niewłaściwy doradca, by całe województwo znalazło się na bocznym torze.

Zespół parlamentarny? Dobrze, że powstał – ale nie mam złudzeń

Cieszę się, że powołano parlamentarny zespół ds. Magistrali Podsudeckiej. To krok w dobrym kierunku, przynajmniej formalnie.

Ale bądźmy realistami: ta linia była systematycznie dobijana przez 25 lat. Rok po roku spychano ją na margines, likwidowano połączenia, przekonywano wyborców, że to "zbyt kosztowne", a polityka wojewódzka w ogóle nie traktowała jej jako inwestycji strategicznej.

Więc tak – dajmy temu zespołowi szansę. Ale nie budujmy w sobie nadmiernych złudzeń.

Skoro jest studium, skoro wydano ogromne pieniądze, to dlaczego nic się nie dzieje?

Tutaj zaczyna się największa zagadka ostatnich lat.

Istnieje pełne studium wykonalności dla Magistrali Podsudeckiej. Dokument, za który zapłacono duże pieniądze. Dokument, który jasno mówi:

- odbudować drugi tor,
- przeprowadzić pełną elektryfikację,
- podnieść prędkość do 160 km/h dla pociągów pasażerskich,
- odciążyć zatłoczoną magistralę Legnica–Wrocław–Opole,
- realizować inwestycję od Kędzierzyna Koźla w kierunku Nysy.

To było konkretne, logiczne, strategiczne założenie.

I nagle… zamiast tego pojawiają się kompletnie inne pomysły, które nijak mają się do wizji zawartej w profesjonalnym studium:

- pomysł elektryfikacji marginalnej linii Opole–Kluczbork,
- pomysł remontowania tylko odcinka Kamieniec Ząbkowicki–Nysa, czyli najbardziej problematycznego fragmentu, torowanego przez ciężkie pociągi z kruszywem.

To jak leczenie złamanej nogi plastrem. Albo – jak często mówią kolejarze – zastawianie wykolejnicy kwiatkami.

Politycy nie muszą znać się na kolei – i to normalne. Ale problem zaczyna się, gdy ktoś źle im doradza

Chcę to podkreślić bardzo mocno: nie oczekuję od członków zarządów województw czy posłów, że będą ekspertami od kolei. To jest trudna dziedzina. To lata doświadczenia, wiedzy technicznej, procedur, prawa, realiów eksploatacyjnych.

Dlatego politycy mają doradców. I to jest normalne.

Problem w tym, że ktoś – być może jedna osoba, być może mała grupa – narzuca im błędną koncepcję rozwoju sieci. Koncepcję, która kompletnie pomija znaczenie Podsudeckiej. Koncepcję, która sugeruje "nie róbcie nic" albo "róbcie tylko tyle, żeby wyglądało, że coś się dzieje".

To nie teoria spiskowa – to wniosek wynikający z faktów, które widzimy na własne oczy.

Magistrala Podsudecka od 50 lat czeka na normalność

Tak, pięćdziesiąt lat.

Od pięciu dekad powtarza się w kółko te same obietnice:

- że będzie remont,
- że będzie elektryfikacja,
- że wróci normalny ruch pasażerski,
- że region odzyska swoje miejsce w układzie komunikacyjnym.

Nic z tego się nie wydarzyło.

Brak elektryfikacji i brak nowoczesnego taboru – szynobusów, elektrycznych zespołów trakcyjnych – zabił lokalne przewozy pasażerskie.

A dziś zamiast umieścić nas na bocznicy, polityka spycha nas na wykolejnicę. To już nie jest marginalizacja. To jest wykluczenie z mapy kolejowej kraju.

Co dalej? Ostatni apel do naszych samorządowców

W tej ostatniej części chcę powiedzieć najważniejszą rzecz: nie wolno nam się poddać. Nawet jeśli przez lata wmawiano nam, że "nic się nie da", "za drogo", "kiedyś, może", "zobaczymy".

Teraz – właśnie teraz – wszystko zależy od naszych najbliższych samorządowców: burmistrzów, wójtów, starostów, rad gmin i powiatów, sołtysów i lokalnych liderów. To oni są na pierwszej linii i to oni mają w rękach narzędzie, którego "góra" nie znosi najbardziej.

Czego nie znosi Ministerstwo? Czego nie lubi PKP PLK? Czego boją się posłowie?

Społecznego nacisku.

Nie cierpią sytuacji, w której ludzie o coś proszą, domagają się, pytają, dzwonią, piszą, przypominają, nie odpuszczają. Bo to zmusza ich do działania, odbiera święty spokój, rozbija biurokratyczną wygodę.

Dlatego właśnie tylko ciągłe działanie ma sens:

- ciągłe pisanie pism,
- kierowanie wniosków,
- uchwalanie apeli,
- organizowanie wydarzeń medialnych,
- nagłaśnianie w prasie,
- upominanie się w Sejmie i w urzędach.

Tylko nieprzerwany nacisk da efekt.

Uwierzcie mi – czasem wystarczy jedna osoba

Spotykałem się przez lata z urzędnikami, z ludźmi, którzy podejmują decyzje. I słyszałem historie, które nie powinny nikogo dziwić: remont, który dziś jest oczywistością, nigdy by się nie odbył, gdyby nie jedna jedyna osoba – jedna! – która przez kilka lat regularnie:

- pisała,
- dzwoniła,
- pytała "kiedy?",
- przypominała,
- nie dawała spokoju.

Politycy i urzędnicy – a mówię to jako były urzędnik – kochają święty spokój. Nienawidzą, gdy ktoś im ten spokój odbiera.

Trzeba wyciągnąć lekcję z klasycznego filmu "Skazani na Shawshank". Andy pisał o dofinansowanie biblioteki tak często i tak długo, że w końcu… musieli mu dać pieniądze, by przestał pisać. To jest właśnie metoda.

Pieniądze są. Zawsze były. Tylko trzeba po nie sięgnąć

Wbrew różnym narracjom – fundusze istnieją. Istnieje "koszyk", z którego rozdzielane są środki na inwestycje kolejowe. Tylko trzeba się na tej liście znaleźć.

I to jest właśnie rola naszych lokalnych polityków. Bo kolejowi decydenci, nawet ci z najwyższych szczebli, boją się jednego: polityków z mandatem społecznym.

Samorządowcy:

- mają prawo pytać,
- mają prawo wymagać,
- mają obowiązek walczyć o swoje gminy.

My – mieszkańcy – mamy rację. Mamy argumenty, mamy liczby, mamy fakty historyczne i społeczne, mamy poparcie ludzi. Brakuje tylko konsekwentnego, nieprzerwanego nacisku.

Dlatego apeluję do wszystkich władz lokalnych od Kędzierzyna po Nysę, a nawet po Legnicę

Rado Miejska w Prudniku,
Rady w Głogówku, Głubczycach, Baborowie, Nysie, Krapkowicach,
Burmistrzowie, wójtowie, starostowie,
Sołtysi i liderzy społeczności,

nie poddawajmy się. Nie wolno odpuścić. Nie wolno dopuścić, by temat znów umarł jak dziesiątki razy wcześniej.

Bo mamy rację. Bo ten region zasługuje na kolej. Bo ludzie mają prawo do normalnego transportu, jak reszta kraju. Bo jeśli my nie będziemy o to walczyć – nikt za nas tego nie zrobi.

I pamiętajmy jedno: trwałość nacisku jest potężniejsza niż milion obietnic.

Podaj dalej:

Liczba komentarzy: 0

Na tej stacji komentarzy jeszcze brak – możesz być pierwszy, który zatrzyma się tu i zostawi swoją opinię.

Dyskusja na właściwym torze – jak za dawnych czasów.

Masz swoje zdanie? Chcesz podzielić się spostrzeżeniem, dodać ciekawostkę lub dorzucić cegiełkę do wspólnej historii podsudeckich szlaków? Zapraszamy do dyskusji – merytorycznej, kulturalnej i z szacunkiem wobec innych podróżnych tej kolejowej trasy. Aby zabrać głos i zostawić swój komentarz, musisz posiadać konto w naszym serwisie. Dzięki temu utrzymujemy porządek na peronie dyskusji i unikamy wykolejeń rozmowy.


Teksty na podobny temat

Zespół Parlamentarny: duallogic, item id CFSKNYU.

Zespół parlamentarny do spraw Magistrali Podsudeckiej - dlaczego to ważne, co jest złe i jak można pomóc

Paweł Masełko, Poseł na Sejm RP, poinformował na swoim profilu Facebook, że w dniu 7 listopada br. został powołany Zespół Parlamentarny do spraw Magistrali Podsudeckiej. Na ręce Marszałka Sejmu Szymona Hołowni przekazano regulamin działania zespołu oraz listę parlamentarzystów - posłów i senatorów - którzy zainicjowali jego powstanie.

Głubczyce

Dawny dworzec kolejowy w Głubczycach już dzisiaj wygląda pięknie

Trwa remont budynku dawnego dworca kolejowego w Głubczycach. Obiektu o niebanalnej historii i znaczeniu dla regionu. Zbudowano go w kształcie lokomotywy. Ponad 30 lat temu kręcono tam ujęcia do wspaniałego filmu pt. Triumf Ducha.

Remont czy polityka

Polityczne przepychanki na słowa, czy faktyczna szansa na remont Podsudeckiej?

Będę szczery. Od ponad dwudziestu lat zajmuję się sprawą modernizacji naszej linii kolejowej i poprawy rozkładów jazdy. Pisałem dziesiątki pism, zbierałem dane, uczestniczyłem w konsultacjach. W ostatnich latach robię to z mniejszym zapałem – nie z braku zainteresowania, lecz z braku czasu. Przez te dwie dekady nauczyłem się jednak jednego: nie wierzyć politykom.

Bielawa

Rozbudowa kolei w Bielawie w kierunku Srebrnej Góry

Rewitalizacja linii 341 ze stacji Dzierżoniów Śląski do Bielawy Zachodniej zrealizowana w 2019 roku była jak się okazało tylko pierwszym etapem (choć najważniejszym)  przywracania całego ciągu komunikacyjnego Dzierżoniów - Bielawa - Srebrna Góra.

Remonty

Podsudecka pod młotkiem - kolejarze łatają najgorsze odcinki!

Sezon remontów na torach w pełni! Także na naszej linii kolejowej nr 137 - Magistrali Podsudeckiej, gdzie codziennie pojawiają się zarówno pociągi towarowe, jak i nieliczne pasażerskie, widać wreszcie oznaki życia. Aktualizacja 4.08.2025 r.

Remonty

Punktowe remonty na Magistrali Podsudeckiej

W oczekiwaniu na kompleksową modernizację linii kolejowej nr 137 – która wciąż pozostaje jedynie w sferze planów i obietnic – PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. kontynuują działania doraźne, koncentrując się na punktowych remontach i naprawach torowiska.