Dziś jubileusz 140-lecia Magistrali Podsudeckiej
Spółka Kolej Wilhelma planowała istniejącą już linię kolejową z Raciborza do Głubczyc przedłużyć do Nysy. Od strony zachodniej trwała już budowa traktu biegnącego od Legnicy przez Strzegom, Świdnicę. I tak 15 sierpnia pierwszy pociąg przejechał odcinek Prudnik - Racławice Śląskie - Głubczyce. Tym samym możliwy był bezpośredni dojazd od Legnicy do Raciborza. Budowę dokończyła spółka Kolej Górnośląska.
Stacja Racławice Śląskie po otwarciu linii kolejowych do Głubczyc i Kędzierzyna
Budowa tego ostatniego odcinka trwała około dwa lata, a jej najtrudniejszą częścią było wzniesienie nasypów kolejowych w Racławicach Śląskich wraz z dużym kamiennym mostem nad rzeką Osobłogą (most ten zawalił się w 1903 roku, w jego miejsce powstała istniejąca do dziś konstrukcja).
Równolegle trwała budowa odcinka Racławice Śląskie-Kędzierzyn. Dzięki temu do sieci kolejowej został włączony Głogówek oraz samo miasto Koźle. Wcześniej linia biegnąca z Opola do Gliwic i Raciborza ominęła to znaczące miasto, a pociągi zatrzymywały się w małej ówcześnie wsi Kędzierzyn. Tam największym wyzwaniem była budowa mostu nad rzeką Odrą.
Warto z tej jakże dostojnej okazji zastanowić się, jak dziś, po 140 latach od uruchomienia, wygląda ruch na naszej linii kolejowej? Czy na pewno wszystko jest dobrze?
Jeśli chodzi o połączenia towarowe, to nie trzeba narzekać. Magistrala Podsudecka w ostatnim czasie przeżywa prawdziwe oblężenie, ponieważ przez remont odcinka linii Wrocław-Kamieniec towarowe składy objazdowo kursują naszym traktem, a i normalnie ruch pociągów towarowych jest dostateczny. Oczywiście ma to też swoje negatywne strony: lawina ciężkich pociągów przyczynia się do tzw. zajeżdżania traktu, a ostatni kapitalny remont wykonano w 1974 roku (bodajże). Zarządca stara się przeprowadzać remontów bieżących, ale to chyba za mało.
Jeśli chodzi o ruch pasażerski to nie mamy dobrych informacji. Od dekady systematycznie zmniejsza się liczba pociągów. Całkowicie wycięto z rozkładu podstawowe dla nas połączenia w relacji Śląsk-Opolszczyzna-Dolny Śląsk. W mediach słyszymy informacje mówiące o tym, że konieczność ograniczenia liczby pociągów spowodowana jest spadającą liczbą podróżnych. Słyszymy informacje mówiące o tym, iż z rozkładu znikną tylko pociągi najmniej obłożone, a w przypadku linii 137 zabrano najpopularniejszy pociąg odjeżdżający z Kędzierzyna o godzinie 15.
Kilka dni temu Komitet Obrony Dolnośląskich Linii Kolejowych poinformował, że niedługo powrócą bezpośrednie pociągi w relacji Gliwice-Kłodzko. Media natychmiast ją rozpropagowały. Niestety, jak czytamy w nowym artykule NTO - województwo opolskie tego nie potwierdza. Do tej sprawy wrócimy.
Warto powiedzieć, że przynajmniej w weekendy takie pociągi byłby potrzebne. Turystycznie-kolejowo region południa jest wyraźnie zmarginalizowany. Po stronie pasażerów jak się okazuje nie jest też prawo. Ustawa decydująca o organizacji ruchu kolejowego mówi wyraźnie, że organizator (w tym wypadku samorząd wojewódzki) robi to na swoim terytorium, może do najbliższej stacji za granicą. Siłą rzeczy, aby zorganizować pociąg Gliwicie-Kłodzko przez Prudnik muszą dogadać się trzy urzędy, a tutaj trzeba chyba modlić się o cud! Jest to też argument dla przewoźnika zajmującego się pociągami dalekobieżnymi, który zbywa wszelkie argumenty i ceduje uruchomienie pociągów np. w relacji Gliwice-Kłodzko na województwa (ot takie zamknięte koło, bez pasażera).
Co więcej: ograniczanie liczby pociągów ewidentnie przyczynia się do tego, że spada liczba podróżnych. Prosty przykład: młodzież z Racławic dojeżdżająca do Koźla do szkoły pociągiem jak zobaczyła nowy rozkład, zrzuciła się na auto i o kolei zapomniała. To większe dopłaty do kursów, to dalsza degradacja! To marginalizacja naszego regionu.
Trzeba też przyznać, że nasza linia kolejowa ma kosmicznego pecha. Idealnie nadaje się do objazdów, ale o jej remoncie to już nie ma mowy: dziwnym trafem nie wpisano jej do żadnych programów modernizacji (dopiero niedawno pojawiła się dobra informacja o remoncie odcinka Kamieniec-Legnica). Czytając wypowiedzi w mediach możemy odnieść wrażenie, że dla władz znacznie ważniejsze są trakty z Opola do Nysy, czy Kluczborka, a zapomina się, że nasza linia oznaczona numerem 137 jest przecież najkrótszą drogą w relacji Kraków/Katowice/Przemyśl do Wałbrzycha, Kłodzka, Jeleniej Góry. Warto też zastanowić się, ilu polityków, którzy przecież mają najwięcej do gadania w przedmiotowej sprawie kolejowej, zasiada na znaczących stanowiskach, a mieszka w miastach związanych z Magistralą Podsudecką. To naprawdę ma kolosalne znaczenie.
Nawiązując jeszcze do jubileuszu powiedzmy coś dobrego: cieszmy się tym, że linia kolejowa jest, że kolejarze mają jeszcze prace, a pociągi jeszcze jeżdżą. Może z czasem wszystko się poprawi, bo co nam innego zostało jak nie wiara w lepsze?
Autor: Stanisław Stadnicki.
Publikacja tekstu: Poniedziałek, 15 sierpnia 2016r. godz.: 09:55. Nr wydania: 427/2016
Dziękujemy za lekturę tego tekstu. Możesz teraz wrócić do wyboru aktualności.
Polecamy teksty na podobny temat
- Zagadkowe wykolejenie lokomotywy SU46
- Trwa remont dworca kolejowego w Raciborzu
- Wracają połączenia międzynarodowe na Dolnym Śląsku
- Zawieszone połączenia międzynarodowe na Dolnym Śląsku
- Rusza pociąg do historii Kolei Dolnośląskich
- Wraca pełna siatka połączeń Kolei Dolnośląskich
- O śląskich mostach kolejowych
- Ponad 14 mln pasażerów w pociągach Kolei Dolnośląskich
- Miłośnicy kolei ufundowali nowy kielich mszalny - Świętujemy Dzień Kolejarza
- Zaproszenie na piknik kolejowy do Racławic Śląskich - Zobacz program i jak dojechać